Zdrowy brud. Zdrowy dzieć

Jakiś czas temu na moim fanpejdżu Fb pochwaliłam się lekturą Zdrowego brudu M. Shetreat-Klein. Książkę przeczytałam w mgnieniu oka, czyli jak na moje możliwości, chęci, siły itp, baardzo szybko, bo w jakieś 2 tygodnie. Oto kolejna recenzja po chwaściarskiej Dzikiej Spiżarni.

O czym jest Zdrowy brud?

Choroby chroniczne wśród dzieci to plaga i pani Shetreat-Klein opierająca się na medycynie konwencjonalnej zderzyła się z murem.

To czego była nauczona nie działało.

Nie działało na jej własnym rocznym dziecku, chorym na astmę i cofającym się w rozwoju.

Osobista tragedia sprowokowała ją do poszukiwań naturalnych rozwiązań. Najważniejszym okazało się jedzenie. Wyhodowane samodzielnie.

Książka jest cudowna! Cudowna pod względem treści i napisana w bardzo przystępny sposób. Wiele miejsca autorka poświęciła na omówienie potencjalnych alergenów, poczynając od celebryty glutenu, przez jajka, nabiał i soję. W pracy Maya (jest neurologiem dziecięcym), zetknęła się z przeróżnymi schorzeniami, których przyczyną były alergie i nietolerancje pokarmowe.

Większość lekarzy nie widzi związku między egzemą, cukrzycą i depresją a alergią pokarmową. A szkoda! Maya opisuje przypadki, którymi zajmowała się, opisując jak tuszowano symptomy choroby syntetycznymi lekami i pogarszając ogólny stan zdrawia dziecka, tak w ramach skutków ubocznych.

Jest też rzecz o epigenetyce, czyli o tym w jak fantastyczny sposób działa ciało, a dokładniej DNA, które pod wpływem podejmowania przez nas dobrych decyzji żywieniowych zmienia się na lepsze. Tak, DNA zmienia się na bieżąco, co zostało udowodnione, i dzięki temu wymówki w stylu „słabe geny”, „ja tak już mam i nic nie mogę z tym zrobić”, kończą swoją rację bytu.

Autorka wyjaśnia dlaczego pszenica lub mleko, które towarzyszą nam od tysięcy lat, dziś są przyczyną ruiny zdrowia milionów ludzi na świecie. Jak można łatwo się domyślić problem tkwi w przemysłowym rolnictwie, GMO, słabej jakości ziemi, nieużyźnianej w naturalny sposób, okraszanej herbicydami, fungicydami i pestycydami.

Na poparcie jej słów przytoczonych jest wiele ciekawych badań, z których niestety większość lekarzy nie korzysta i nie analizuje pod względem własnej praktyki lekarskiej.

Jej plan zaczyna się od ziemi, jej tradycyjnego nawożenia, zakładania ogrodu na własne potrzeby. Taplania się ku uciesze (i zdrowiu!) w błocie, grządkach i zielskach. Zawiera też proste przepisy, podsuwa pomysły jak zaplanować przygotowywanie posiłków, jak zachęcić dzieci do wspólnego spędzania czasu przy stole. I co bardzo ważne podaje potencjalne symptomy alergii i nietolerancji pokarmowych.

Poruszane tematy to między innymi…

W książce analizowany jest problem wody i jej czystości. Spora część rozdziału poświęcona jest wodzie w butelkach, które często są groszej jakości niż kranówka.

Dlaczego lubimy gorzki smak? I dlaczego go potrzebujemy? I dlaczego nie w postaci piwa i kawy, które kocha wielu z nas? Gorzkie smaki, chociażby w postaci przypraw i ziół, potrzebne są także dzieciom.

Pojawia się też wątek konserwantów i barwników w jedzeniu oraz wpływu tych substancji na zdrowie dzieci. Temat zakręca też wokół FDA i ich rynkowych kalkulacji.

Czy można coś książce zarzucić?

Jest nastawiona na amerykańskiego odbiorcę, więc opisuje typowo amerykańskie produkty (np. płatki śniadaniowe) i warunki bytowe (kwestie żywienia w szkołach). Ciężko jej zarzucać brak spojrzenia na nasze polskie podwórko, ale brak odniesienia do przestrzeni nam najbliższej trochę przeszkadza.

Dla kogo jest Zdrowy brud?

Dla wszystkich! Dedykowana jest rodzicom, ale każdy kto podejrzewa, że jego problemy fizyczne mogą mieć źródlo środowiskowe, skorzysta z lektury.

Maya wierzy, że organizmy dzieci są zaprogramowane do bycia zdrowymi, a choroby są wynikiem otrzymywania toksycznych substancji w postaci jedzenia, zanieczyszczeń środowiskowych, leków, wody. Jej przekonanie nie jest niczym nie zwykłym i odosobnionym. Każdy lekarz skupiający się na traktowaniu pacjenta holistycznie pewnie przybiłby jej piątkę.

No właśnie, lekarze. Pediatrzy czytajcie to! Dajcie się zaskoczyć i przekonać, że ibuprofen, fluor i żele antybakteryjne nie są bezpieczne i nie sprawią, że dzieci będą zdrowsze. Książka nie ma nic związanego z szarlatanerią.

Czytacie książki, blogi, czasopisma promujące zdrowie dzieci? Jeśli tak podzielcie się swoimi ulubieńcami. Zdrowy brud wskakuje na półkę moich ulubieńców.

Zdjęcie pochodzi z http://www.illuminatio.pl/ksiazki/zdrowy-brud/

Uwaga…

Jeśli chcecie być na bieżąco informowani o nowych wpisach, podglądać moje fascynacje i korzystać z prozdrowotnych polecajek wygrzebanych ze znachorskich czeluści internetów, zachęcam Was do polubienia mojej strony na Facebooku

Możecie też czytać mojego bloga w serwisie Bloglovin’ i w aplikacji Feedly, z których sama chętnie korzystam, bo wszystkie ulubione blogi mam za jednym kliknięciem.

Wyjaśnienie w celu uniknięcia nieporozumienia

Wszystkie informacje znajdujące się na tym blogu tworzone są na podstawie wysokojakościowych źródeł, mają wartość jedynie poznawczą. Jeśli decydujesz się na wprowadzenie w życie którejkolwiek porady (cieszę się), robisz to na swoją odpowiedzialność (bo z natury tacy jesteśmy). Nie jestem lekarzem, dlatego wykorzystując informacje znalezione na olchasosnowa.pl, konsultuj się  z lekarzem lub farmaceutą. Ja mam jedynie inklinacje ku znachorsku, a ci jak wiadomo, pogrążeni zostali na kartach starożytnych ksiąg.

(Visited 236 times, 1 visits today)
Podobało się? Podziel się tym tekstem z innymi 🙂

One Reply to “Zdrowy brud. Zdrowy dzieć”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *